Tak dobrze się tu żyje, bo przed wojną przybywali do Gdyni ludzie odważni, ambitni, gotowi postawić wszystko na jedną kartę, by poprawić swój los własną ciężką pracą. Najwyraźniej przekazali te pozytywne cechy kolejnym pokoleniom.
Magię Gdyni stworzyli sami mieszkańcy. Ludzie pozytywnie nastawieni do otoczenia, przedsiębiorczy, gotowi do wyzwań, świadomi swojej wartości, pasjonaci, a przede wszystkim otwarci na innych i świat. To przyciąga do tego miasta kolejnych „takich”, z których każdy ma wkład w specyficzną atmosferę Gdyni. Z takim kapitałem ludzkim nie trudno stworzyć wygodne i przyjazne miasto, które spełnia oczekiwania mieszkańców. Gdzie w Polsce na ulicy, w autobusie czy sklepie można spotkać tylu uśmiechniętych ludzi, co w Gdyni?
Daleki jestem od stwierdzenia, że w żadnym innym mieście w Polsce nie żyje się lepiej niż w Gdyni. Ale mogę zdecydowanie powiedzieć, że nigdzie w Polsce nie spotkałem się z tak silnym przywiązaniem do małej ojczyzny i tak wysoką świadomością lokalną. Większość gdynian, wprawdzie świadomych wielu problemów miasta, jest dumna z tego, gdzie mieszka. A warto wspomnieć, że prawie wszyscy mieszkamy tutaj nie dłużej niż dwa-trzy pokolenia.
W Gdyni mało kto znalazł się przez przypadek. Przed wojną przybywali tutaj ludzie odważni, ambitni, gotowi postawić wszystko na jedną kartę, by poprawić swój los swoją własną ciężką pracą. Najwyraźniej przekazali oni te pozytywne cechy kolejnym pokoleniom gdynian, a ci znowu czują wyjątkową „wdzięczność” za możliwości, jakie sami mogli sobie stworzyć w tym mieście.
Ja cieszę się, że mogę tutaj realizować swoje marzenia, że właśnie tutaj mam pracę. Mam możliwość spędzania wolnego czasu nie tylko na dyskotekach, mam komu kibicować, co obejrzeć w teatrze i gdzie pójść na spacer. Mam też okazję odwdzięczyć się miastu i innym jego mieszkańcom, działając w licznych organizacjach pozarządowych, a wszędzie mogę dojechać dzięki jednej z najlepszych w Polsce komunikacji miejskich. Pozostałe rzeczy potrzebne mi do szczęścia zależą już tylko ode mnie.
Autor: Paweł Różyński
Artykuł ukazał się z Gazecie Wyborczej, w dniu 25 października 2007 roku.